Fitness czy Wielki Post?

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 14.02.2018 10:42

Fitness bywa egocentryczny. Człowiek ładuje w siebie, podkręcając własną pychę. Wielki Post ma odwrotny kierunek. On też prowokuje do przekraczania siebie, ale... - rozmowa z bp Edwardem Dajczakiem.

Fitness czy Wielki Post? Bp Edward Dajczak ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Ks. Wojciech Parfianowicz: W kościele nagle zrobiło się fioletowo, jak na pogrzebie. Czeka nas 40 dni żałoby i smutku?

Bp Edward Dajczak: Papież Franciszek dał nam odpowiedź w tegorocznym Orędziu na Wielki Post, mówiąc, że chce nam pomóc w przeżywaniu tego czasu w radości i prawdzie. Ani słowa o smutku.

Gorzkie żale przybywajcie... Te słowa nie brzmią jak wezwanie do radości.

Jak się człowiek chwilę zastanowi i przypomni sobie momenty, w których coś w sobie wygrał, a sporo go to kosztowało, zrozumie, że Wielki Post nie jest smętny. Chodzi w nim bowiem o to, żeby bardziej być, a to w istocie prowadzi do radości.

Ale jednak: "Zabaw hucznych nie urządzać".

Nie można całego życia przetańczyć. Zabawa nie jest sama w sobie zła, ale potrzebujemy też chwil wyciszenia i spowolnienia, kiedy na życie patrzymy nieco poważniej.

Człowiek nie lubi rezygnować. Chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko jednocześnie.

Z pewnością mogliby coś o tym powiedzieć ludzie, którzy postu może nie doświadczyli, ale przeżyli jakąś dietę. Kiedy człowiek trochę się otrząśnie i podejmie wyzwanie, jest mniej ociężały, staje się bardziej dynamiczny.

Czyli fitness? Czym w takim razie różni się propozycja Jezusa na Wielki Post od propozycji trenera osobistego, który wyznacza mi serię ćwiczeń w celu poprawienia kondycji i zrzucenia zbędnych kilogramów?

Wielkopostna triada: modlitwa, post i jałmużna, to jednak coś innego. Fitness bywa egocentryczny. Człowiek ładuje w siebie, podkręcając własną pychę. Wielki Post ma odwrotny kierunek. On też prowokuje do przekraczania siebie, ale po to, żeby bardziej otworzyć się na Boga i na drugiego człowieka.

To jest zupełnie inna perspektywa.

Człowiek Ewangelii spełnia się nie wtedy, kiedy jest piękniejszy, ale wtedy, kiedy piękniej jest człowiekiem. To nie jest tylko gra słów. Można zadbać o siebie zewnętrznie, dojść do formy - i ludzie dziś torturują się, żeby to osiągnąć - a jednocześnie pozostać słabym człowiekiem.

Wspomniał Ksiądz Biskup o wielkopostnej triadzie. Zacznijmy od modlitwy.

Niedostatek modlitwy w naszym świecie jest oczywisty. Nie mamy czasu, żeby otworzyć się na Boga i stworzyć Mu przestrzeń do działania. Bez modlitwy wiele obszarów naszego życia pozostaje niewybudzonych. Aż dziw bierze, że tego nie odkrywamy.

Mamy się modlić więcej?

Chodzi mi też o inny wymiar modlitwy. Żeby nie stawała się ona bezduszna.

Czyli, jeśli nasza modlitwa jest przysłowiowym klepaniem pacierzy, to kiedy będzie ich po prostu więcej, niewiele to zmieni.

Wielki Post jest czasem przyglądania się Chrystusowi, bo to On jest dla nas wzorem człowieczeństwa. Można więc wziąć do ręki Biblię, choćby Ewangelię wg św. Łukasza i przyjrzeć się np. zachowaniu Jezusa w spotkaniach z ludźmi. Dzięki temu można by pójść za Nim trochę bardziej.

A jak kwestia wielkopostnej modlitwy wygląda u Księdza Biskupa?

W Wielkim Poście poświęcam na modlitwę zdecydowanie więcej czasu.

Skąd Ksiądz Biskup bierze ten czas?

Pilnuję, żeby nie spędzać go zbyt dużo np. przed telewizorem, czy Internetem. Inaczej ustawiam dzień.

To ciekawe, że ludzie tak samo, jak dawniej, twierdzą, że nie mają czasu na modlitwę, ale znaleźli go na zupełnie nowe aktywności związane np. ze smartfonem. Telefonowi połączonemu z Internetem jakoś udało się wcisnąć w nasz napięty grafik.

Mam na to prostą metodę. Wyłączam go. Czasami sam mam z tym problem, bo przecież ktoś może zadzwonić w ważnej sprawie, którą trzeba się zająć. Ale w Wielkim Poście są godziny, w których mój telefon jest zablokowany.

Czyli do bp. Edwarda Dajczaka w Wielkim Poście czasami nie można się dodzwonić?

Nie można. Przełączam telefon na tryb samolotowy i nikt się nie dodzwoni. Dzieje się tak wtedy, kiedy jestem w kaplicy, albo w domu, ale chcę mieć czas, w którym jestem tylko ja, Bóg i nikt więcej. To są piękne chwile. Zachęcam do nich.

Czasami to jest bardzo trudne. Człowiek idzie nawet na adorację, ale w kieszeni ma telefon ustawiony na "wibracje". Przecież coś ważnego może się zdarzyć. Głowa wtedy zamiast przed Panem, jest w telefonie.

Tak właśnie jest. Ale mam też propozycję szczególnego użycia telefonu w czasie Wielkiego Postu. Działa u nas strona internetowa www.adoracja.net. Kiedy tam się wejdzie, pojawia się transmisja z adoracji Najświętszego Sakramentu, trwającej w kaplicy sióstr klarysek w Słupsku albo w koszalińskim Domu Miłosierdzia.

Czyli jednak modlitwa z telefonem jest możliwa.

Ja mam bardzo blisko kaplicę, więc nie muszę często z tego korzystać. Ale czasami, kiedy na przykład przemieszczam się samochodem, jadę na drugi koniec diecezji, wchodzę na tę stronę i modlę się. To naprawdę jest możliwe. Sprawdziłem to.

Byleby w tym czasie nie prowadzić.

Tak (śmiech). Nie jest to propozycja dla kierowców. To piękna duchowa stymulacja. Można z niej korzystać w każdym miejscu i czasie. Wystarczy włączyć w telefonie tę stronę, choćby na ulicy, i przez klika sekund spojrzeć na Jezusa, pozdrowić Go, poprosić Go o coś, podziękować Mu. Jesteśmy tak bardzo zanurzeni w te wszystkie nośniki, komunikatory, które nas rozpraszają albo prowadzą na manowce, a można z nich w Wielkim Poście uczynić drogę do Boga.

Ale taka modlitwa to jednak nie jest to samo, co adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy.

Oczywiście, że nie. Transmisja jest transmisją. Ale, kiedy patrzymy na monstrancję i duchowo przenosimy się do tamtego miejsca, możemy być w relacji z Bogiem. Jest to pomoc duchowa. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie lekceważyłbym jej.

Kolejnym elementem wielkopostnej triady jest post. Czy Ksiądz Biskup pości?

Oczywiście, że poszczę.

Zero słodyczy?

Nie chodzi tylko o zmianę rodzajów pokarmów. Są dni, kiedy po prostu nie jem. Jest tylu ludzi w diecezji, którzy nawet sobie nie przypomną, że jest Wielki Post, więc biskup musi coś z tym zrobić.

Taki dzień bez jedzenia musi być trudny. Jak wtedy pracować?

Normalnie. Kiedy przychodzą dni takiego postu, wykonuję normalnie swoje obowiązki. Nie widać, że jakoś szczególnie poszczę. O to właśnie chodzi, żeby nie było widać. Tego uczy nas Ewangelia.

Czyli nie poznamy, patrząc na biskupa, kiedy pości?

Mam nadzieję, że nie.

Ale przecież musi wtedy porządnie ssać w żołądku.

Nie aż tak. Kiedy jest intencja i wiem, po co to robię, jest też ogromna siła. To wcale nie jest takie ciężkie.

Czy Ksiądz Biskup pości w intencjach diecezjalnych?

Przeważnie. Poszczę też w intencji konkretnych ludzi, których spotykam, a którzy polecają mi różne sprawy. Jest wielu takich ludzi.

Z wielkopostnej triady pozostała jałmużna.

Jest wiele różnego rodzaju zbiórek. Trzeba przyznać, że Polacy dobrze na nie reagują. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inny wymiar jałmużny - dawanie siebie. Jest pewna kategoria szczęśliwych ludzi, których spotykam np. przy okazji wizyt w hospicjach. To wolontariusze.

Rzeczywiście, w Wielkim Poście na pierwszy plan wysuwa się raczej wyrzeczenie, czyli to, czego mamy nie robić. Trudniej dostrzec możliwości pozytywnego działania, które daje właśnie jałmużna.

W Wielkim Poście można też solidniej pracować, lepiej spełniać swoje obowiązki w domu, uważniej patrzeć na bliźniego.

"Kto jest moim bliźnim?" - pytają Jezusa w Ewangelii.

Wielki Post dzieje się najpierw w domu. Jeśli mamy być wrażliwsi, jeżeli nasze reakcje na drugiego człowieka mają być prawdziwie jezusowe, to trzeba zacząć od tych, którzy są najbliżej: żony, męża, dzieci, rodziców. Jeśli Wielkiego Postu nie ma w domu, to wątpliwe, że będzie poza nim.

W czym Ksiądz Biskup widzi wartość tradycyjnej pobożności wielkopostnej, która przejawia się w takich nabożeństwach jak Gorzkie Żale czy Droga Krzyżowa?

Z pewnością więcej ludzi odnajduje się w Drodze Krzyżowej. Pojawiają się nawet nowe jej formy, jak choćby ta "ekstremalna". Droga Krzyżowa jest wędrówką za Jezusem w Jego miłości największej. Przy poszczególnych stacjach otrzymujemy doskonałe studium reakcji człowieka na tę miłość - od zachwytu po przekleństwa. Jest to piękna lekcja wiary, podczas której słyszymy pytania o naszą miłość do Niego.

Gorzkie Żale są chyba bardziej wymagające.

Ja bardzo lubię Gorzkie Żale, ale wiem, że niektórzy sobie z nimi nie radzą. Forma śpiewu i język są dla nich trudniejsze do strawienia. Dlatego trzeba też szukać nowych form, tzn. to samo spotkanie z Jezusem niosącym krzyż, cierpiącym za mnie, po prostu odprawić inaczej, nie rezygnując z tradycji.

Stąd u nas w diecezji mamy Wielkopostne Czuwania Młodych.

To jest właśnie inna forma, inny język, ale w centrum nadal jest krzyż. Nie da się inaczej, bo krzyż to najkrótsze streszczenie miłości. Stajemy przed nim zadziwieni, że miłość może być aż taka.

Niektórzy ludzie Wielki Post mają, w pewnym sensie, przez cały rok. Zmagają się z chorobą, przeżywają trudności w związku, martwią się dziećmi, które marnują swoje życie. Każdy ma w życiu jakiś krzyż, ale niektórzy niosą go w sposób wyjątkowy. Jak takim ludziom mówić o Wielkim Poście?

W Wielkim Poście wcale nie chodzi o dodawanie trudu, bo, faktycznie, ludzie nieraz mają go tyle, że na niejeden Wielki Post by im wystarczyło. W Wielkim Poście chodzi przede wszystkim o bliskość z Jezusem, który idzie z krzyżem. Tacy ludzie, którzy niosą w życiu wielki krzyż, mogliby mocniej i wyraźniej otworzyć się na Jezusa. On wziął na siebie nasze ciężary. On idzie z nami w najbardziej bolesne doświadczenia.

To czasami brzmi jak frazes, szczególnie wobec człowieka wyjącego z bólu w czasie choroby, albo tego, komu właśnie posypało się małżeństwo.

Nie da się tego zrozumieć teoretycznie na zasadzie przyjęcia informacji. Dopóki nie zatrzymam się głębiej na modlitwie, nie będę mógł tego doświadczyć.

Czy można w takim razie powiedzieć, że każdy jest wezwany do innego przeżycia Wielkiego Postu? Tzn. jeden musi bardziej zaakcentować wyrzeczenie, inny modlitwę, a jeszcze inny jałmużnę?

Tak. Ktoś zmęczony życiem mógłby spróbować bardziej połączyć się z Chrystusem na modlitwie. Dla kogoś, kogo pochłonęła zachłanność, uzdrawiająca będzie jałmużna. Z tych trzech rzeczy (modlitwy, postu, jałmużny) mamy w tym czasie stworzyć piękną mozaikę.

Przed nami 40-dniowe wyzwanie. Dlaczego warto tego czasu nie zmarnować?

Dobrze przeżyty Wielki Post wydaje naprawdę dobre owoce. Proporcjonalnie, tych 40 dni w stosunku do możliwych owoców, to naprawdę niezbyt wielki wysiłek. Wielki Post jest szansą, żeby w życiu nie rozminąć się z Jezusem.