Doskonale wiedział, czym jest czarna rozpacz. Przez lata był na cenzurowanym. „Nieprawdopodobny reżim policyjny, autokratyczny, totalitarny, kretyński” – pisał o Kurii Rzymskiej, której zdecydował się być posłuszny.
Yves Congar OP: „Krzyż. Nie tylko go podziwiać, nie tylko wziąć go na siebie i dźwigać, ale umrzeć na nim”.
wikipedia
Doszłam do ściany. Sama z siebie nic nie potrafię uczynić – notowała Teresa z Lisieux. Identyczne doświadczanie miał kilkadziesiąt lat później rodak karmelitanki Yves Congar. „Jestem niczym. Nic mi się nie udało” – pisał bez owijania w bawełnę.
Dawno nie czytałem tak poruszającej lektury. Prowadzony przez teologa „Dziennik z lat 1952–1956” (nad Wisłą ukazał się pod tytułem „Teolog na wygnaniu”) jest skrupulatny, wierny detalom. Niemal na każdej stronie podskórnie, między zdaniami wyczuwamy potężną duchową walkę, którą toczył dominikanin.
Jego notatki mogą niektórych gorszyć. Nie przebierał w słowach. Nie bawił się w półsłówka. O Kurii Rzymskiej pisał: „Gryzipiórki rzymskiego dworu”, „Święte Oficjum to najwyższe, nieugięte gestapo, z którego decyzjami nie można dyskutować”. W swym osobistym dzienniku (nie na forum!) pisał o tym, o czym inni jedynie szeptali w zakrystiach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.