WIELKI POST 2007 - KATECHEZA II Przemysław Kucharczak: Przychodzi pacjentka i prosi o przepisanie środka antykoncepcyjnego. I co Pan Doktor robi?
Ireneusz Orman: – Mówię: nie mogę go pani przepisać, bo staram się żyć zgodnie z nauką Kościoła. Jeśli chce pani się dowiedzieć, co Kościół mówi na ten temat, chętnie opowiem. Jeśli nie, musi pani poszukać innego lekarza.
I co na to pacjentki?
– Różnie. Nieraz, choćby z ciekawości, chcą posłuchać, co mówi na ten temat Kościół. Wiele pacjentek przychodzi jednak już z podjętą decyzją, jak kształtować swoje pożycie małżeńskie. Coś przeczytały o antykoncepcji w prasie kobiecej, mają swoją wizję i nie chcą słyszeć o innej możliwości. Jednak większość trafiła do mnie, bo chciały żyć zgodnie z nauką Kościoła i szukały takiego lekarza jak ja.
Idzie Pan pod prąd... Czy pacjentki rzucają Panu w twarz, że to ciemnogród?
– Nie. W Polsce jest szacunek dla lekarzy. Pacjentka mówi: „trudno, dziękuję”. Spotykam się jednak z delikatną drwiną kolegów lekarzy. Mówią, że moja postawa jest kompletnie nieżyciowa. Że co ja chcę zaoferować młodzieży. Że młodzi przecież nie będą korzystać ze środków naturalnych. Z ostrzejszymi sformułowaniami spotykałem się może przed laty, zanim wyrobiłem sobie jakąś pozycję w środowisku. We współczesnej medycynie coraz większą rolę zwraca się jednak na problem powikłań. Stosowaniu antykoncepcji zawsze towarzyszy niepokój, czy to dla pacjentki bezpieczne, czy nie dojdzie do powikłań. Bo koncerny farmaceutyczne kłamią mówiąc, że antykoncepcja jest niegroźna dla zdrowia. Myślę, że właśnie ta sprawa hamuje moich kolegów przed formułowaniem jednoznacznych sądów na temat moich metod. Bo nawet jeśli nie rozważamy spraw moralności, tylko wyłącznie medyczny punkt widzenia – to jeszcze nie wiadomo, kto z nas ostatecznie ma rację. Moi koledzy dobrze to wiedzą. Szkoda, że presja środowiska próbuje dzisiaj wtłoczyć w nas, ginekologów, jedną wizję medycyny. Według tej wizji najlepiej byłoby, gdybyśmy wszyscy mieli takie same poglądy na temat aborcji i antykoncepcji. Gdybyśmy byli tacy sami, to nikt nie byłby dla nikogo wyrzutem sumienia.
Jak Pan do tego doszedł?
– Droga była długa. Zawsze najtrudniejszym momentem jest podjęcie pracy. W moim zawodzie ogromną rolę gra przykład starszego kolegi. Młody lekarz zna ze studiów teorię, ale praktyki uczy się od kolegów. Wiele rzeczy przyjmuje od nich na wiarę. Niestety, środowisko ginekologów jest skażone poglądami z poprzedniej epoki, z czasów obowiązywania ustawy pozwalającej na aborcję. Jeśli ktoś przez całe życie dokonywał aborcjii promował antykoncepcję, to nie jest mu łatwo nagle powiedzieć: „robiłem źle”. Zobaczyć swoje życie w prawdzie można tylko przy osobistym nawróceniu. Dlatego wśród ginekologów funkcjonuje przekonanie, że lekarz nie ma prawa do indywidualnych przekonań i indywidualnego sumienia. Żeby oprzeć się tym utartym sądom środowiska, trzeba mieć ogromną siłę charakteru. Mnie tej siły zabrakło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.