Ludzie przestają uznawać obiektywną prawdę na temat dobra i zła. Powtarza się jak refren zdanie: „każdy ma swoją prawdę”. Człowiek sam chce decydować, co jest dobre, a co złe. To bodaj najgroźniejsza choroba współczesnych sumień.
W książce „Fundamenty wiary” Josh McDowell przytacza rozmowę z nastolatką: – Czy seks przedmałżeński jest czymś złym? – pada pytanie. – No cóż, myślę, że dla mnie jest – odpowiada dziewczyna. Kiedy McDowell pyta, czy nie uważa, że to jest złe dla każdego, słyszy odpowiedź: – Wiem, że jest zły dla mnie i zdecydowałam się nie uprawiać seksu przed ślubem, ale nie sądzę, że mogę oceniać to, co robią inni ludzie.
Cóż to jest prawda?
Wypowiedź dziewczyny, pozornie poprawna, świadczy o tym, że jej sumienie zostało już „sformatowane” przez tzw. relatywizm moralny. Głosi on, że prawda jest czymś subiektywnym, a dobro i zło są względne. Prawda jest właściwie opinią człowieka. Jest tyle prawd, ilu ludzi. Coś, co jest dobre dla mnie, nie musi być wcale dobre dla ciebie. Nie ma bowiem zasad moralnych obowiązujących zawsze i wszystkich. Jeżeli człowiek sam ustala, co jest dobre, a co złe, to konsekwentnie nie ma prawa oceniać postępowania innych.
Relatywizm stał się we współczesnej kulturze swego rodzaju świeckim dogmatem.
Świadomie lub nieświadomie jest propagowany przez media. Migające ekrany telewizorów i komputerów serwują obraz świata pocięty na fragmenty, rozbity na tysiące zmieniających się obrazów. To wszystko stwarza wrażenie chaosu, w którym wszystko jest względne: jednakowo ważne lub nieważne, prawdziwe lub nie. Obowiązująca w mediach poprawność polityczna zakazuje oceniania, wartościowania kogokolwiek i czegokolwiek. Kto próbuje odwołać się do obiektywnych norm moralnych, zostaje okrzyknięty człowiekiem nienowoczesnym, fanatykiem, ciemnogrodem lub skrajną konserwą.
Czy istnieje prawda o dobru i złu, prawda obiektywna, nadrzędna, „do odkrycia”, a nie „do wytwarzania” przez człowieka? Czy też każdy człowiek ma swoją prawdę? Od odpowiedzi na te pytania zależy bardzo wiele. Dwie koncepcje moralnej prawdy prowadzą bowiem do różnych koncepcji polityki, wychowania, rodziny, także sensu życia i w ogóle człowieka. To nie jest spór czysto akademicki. Dialog Jezusa z Piłatem mógł przez moment wyglądać jak rozmowa dwóch filozofów wymieniających poglądy. Symbolem postawy Piłata stało się pytanie: „Cóż to jest prawda?”. Sceptycyzm strojący się w piórka intelektualnej zadumy jest pociągający. Okazuje się jednak zabójczy dla sumienia. Droga Piłata od chwiejności do łajdactwa okazała się bardzo krótka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.