WIELKI POST 2007 - KATECHEZA V Jezus przyjął łzy płaczących kobiet jako dobry uczynek, zaprosił je jednak do większego dobra – do osobistego nawrócenia
Przyglądając się ludziom, którzy stanęli na drodze krzyżowej Jezusa, skupiamy swą uwagę na tych, którzy przyczynili się do Jego męki. Ale przecież byli tam i inni. Była Matka Jezusa. Była Maria Magdalena. Był młody Jan Apostoł. A i w tłumie nie wszyscy karmili się nienawiścią i żądzą krwi.
Były tam płaczące niewiasty. Te kobiety na pewno nie cieszyły się z tego, co przeżywał Jezus. One płakały nad Jego losem. Współczuły Mu i pewnie niejedna próbowała współczuć z Nim. Czyniły minimum tego, co w tej sytuacji podpowiadało im sumienie. Czy Chrystus to zlekceważył? Nie. On, mimo cierpień, mimo bólu, mimo brutalności, z jaką był traktowany, dostrzegł i docenił ich postawę. Chrystus przyjął ten dobry uczynek, jaki wobec Niego czyniły.
Podczas drogi krzyżowej Chrystusa spotkał też Szymon Cyrenejczyk. Przymuszony do niesienia Chrystusowego krzyża nie szukał sposobności, aby jak najszybciej wymigać się od tego trudnego zadania. Doszedł z Jezusem aż na Golgotę.
Bywa, że pomagamy komuś nie dlatego, że tak dyktuje nam sumienie, ale na przykład dlatego, że tak wypada, że tego oczekuje od nas otoczenie. Wydawałoby się, iż takie dobre czyny nie mają wartości. To, co się zdarzyło Szymonowi z Cyreny, pokazuje, że każde dobro ma w oczach Boga wartość. Każde może być początkiem poruszenia sumienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.