WIELKI POST 2007 - KATECHEZA VI Ludzie przychodzą do konfesjonału po rozgrzeszenie, a nie po pokutę – wynika z badań dr. Wojciecha Pawlika
Barbara Gruszka-Zych: Z czego ludzie kiedyś się spowiadali?
Wojciech Pawlik: – Badałem rozumienie grzechu od katechizmu trydenckiego do naszych czasów. Okazuje się, że treść tego pojęcia zmienia się historycznie, np. kiedy zanikają pewne kategorie zachowań. Kiedyś poważnym grzechem było pojedynkowanie się, kradzież koni, podpalenie. Nakazywano też „dziesięcinę regularnie płacić”, dopiero po powstaniu styczniowym grzech polegający na niewywiązywaniu się z tej powinności zniknął z katechizmów. Dawne katechizmy wspierały też higienę życia codziennego. Gdy wprowadzono szczepienia, za przewinienie uznawano niepoddanie się im.
A pojawiły się jakieś nowe grzechy?
– Na przykład grzechy ekologiczne. Grzechem wobec środowiska jest brak odpowiedzialności przedsiębiorców, którzy rozpatrują swoje inwestycje wyłącznie w kategoriach biznesowych, a nie zagrożeń dla środowiska. Ale też powszechne używanie jednorazowych butelek plastikowych, pampersów. Teologia moralna sporo mówi o kategorii grzechów podatkowych. One wiążą się z czwartym przykazaniem: „czcij ojca i matkę swoją”, które w szerokim rozumieniu odnosi się także do ojczyzny i państwa.
A samo rozumienie grzechu, czy ono też podlega zmianom?
– Dawne katechizmy traktowały grzech i grzeszników bardzo surowo. Tamta moralistyka kościelna skoncentrowana była na pojęciu zła, na zakazach. Człowiek jawi tam się jako istota marna, grzeszna. We współczesnych kazaniach dominuje język przebaczania, miłości i miłosierdzia. Pojęcie sprawiedliwości, kary i nagrody znika z moralistyki kościelnej. Księża w kazaniach coraz rzadziej mówią o Bogu sprawiedliwym, o karze za grzechy. A gdzie nie ma potępienia i kary, brak też dumy i cnoty, ponieważ wszystko jest względne, a przebaczenie spotyka nas niejako a priori. To, co słychać z ambony, jest odbiciem naszej kultury, odrzucającej cierpienie, wyrzuty sumienia. Ona stawia małe wymagania, a Kościół dopasowuje się do tych tendencji. Ludzie chcą postrzegać Boga jako wybaczającego, a nie surowego. I tak Go postrzegają. Z naszego myślenia została wyparta wiara w piekło i potępienie wieczne. Z badań wynika, że tylko 35 proc. Polaków wierzy w istnienie szatana.
Niedługo nikt nie zrozumie „Piekła” Memlinga...
– W nowych kościołach nie znajdzie pani ani jednego wyobrażenia piekła, Sądu Ostatecznego, szatana. Te tematy oczywiście są obecne w nauce moralnej Kościoła, ale wierni, jak mówią księża, nie dopytują o nie. Ludzie przychodzą do konfesjonału po rozgrzeszenie, ale nie po surową pokutę, albo po to, by spełnić obowiązek. Ponad 50 proc. katolików przystępuje więcej niż raz w roku do spowiedzi, a ponad trzy czwarte – tylko do spowiedzi wielkanocnej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.