Rozmowa z ojcem Radosławem Rafałem, misjonarzem Świętej Rodziny.
Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja
Piotr Sacha: Niezwykle uczuciowa scena…
Ojciec Radosław Rafał MSF: Tak, bo ma niezwykle osobisty wymiar. Jezus, jako jedyny syn Maryi, zabezpiecza swoją matkę na trudny czas. Powierza Ją opiece Jana, umiłowanego ucznia. A Jan może odtąd liczyć na czułość, opiekuńczość Matki.
Jezus zwraca się do Maryi: „Niewiasto”. To słowo przenosi nas do Kany Galilejskiej („Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”). I dalej, do Księgi Rodzaju, gdzie Bóg stwarza mężczyznę i niewiastę. Wreszcie – do Apokalipsy. Czytamy: „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. To jedno słowo „niewiasta” nadaje tej bardzo realistycznej, uczuciowej scenie perspektywę kosmosu.
Jezus nie zwraca się do Jana po imieniu. Wszyscy jesteśmy Janami?
Tak. Jest taka piękna rycina, która pokazuje Maryję pod krzyżem, trzymającą na rękach maleńkie dziecko. Można odczytać ten obraz jako narodziny Kościoła. Maryja jest Matką całego Kościoła, jest Oblubienicą Ducha Świętego. Uczeń Jan to każdy z nas. Dalej czytamy, że „od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. Benedykt XVI wyjaśnia, że słowa te dosłownie znaczą: wziął Ją do swoich rzeczy. Ta scena spod krzyża to dla nas kolejna lekcja. Zamiast krzykliwie manifestować naszą maryjność, powinniśmy zaprosić Maryję do najgłębszych pokładów życia wewnętrznego. Uczynić Ją przewodniczką w relacji z Panem Bogiem.
Nazywać Ją mamą.
Tak. Mama zajmuje szczególne miejsce w życiu dziecka. Ona je rodzi, karmi i towarzyszy mu w tych najskrytszych chwilach. Możemy nie tylko nazywać Maryję naszą mamą, ale przede wszystkim żyć tą matczyną, bardzo intymną relacją.
„Niech Mi się stanie według słowa twego”. Pod krzyżem nie padają te słowa, jednak wyczuwamy ich obecność.
Słowa pełnego zawierzenia! Z kolei nie wyczuwamy słów: Jak mogłeś Mi to zrobić… Cierpisz, więc nie wiesz, co mówisz…
Maryja ufa do końca. To konsekwencja zwiastowania. Mówi Bogu „tak”. I temu „tak” wierna jest przez całe życie. Każdego dnia. Nawet w najtrudniejszym momencie.
Czy można wyobrazić sobie większe rozdarcie serca kobiety niż śmierć dziecka? Pamiętamy, że Maryi nie było wśród tych, którzy pobiegli do grobu. Ona wiedziała, że Jezus zmartwychwstał, nie musiała tego sprawdzać.
Podczas Drogi Krzyżowej Maryja uczy nas zaufania?
Totalnego zaufania. Kiedy raz powiedziałam „tak”, ponawiam to „tak”, nawet jeśli ból i cierpienie rozrywają moje serce. Maryja, pokorna służebnica Pańska, uczy nas wierności raz wypowiedzianemu słowu. Wytrwałej i konsekwentnej wiary.
Mówi o. Radosław Rafał MSF: