Fitness bywa egocentryczny. Człowiek ładuje w siebie, podkręcając własną pychę. Wielki Post ma odwrotny kierunek. On też prowokuje do przekraczania siebie, ale... - rozmowa z bp Edwardem Dajczakiem.
Wspomniał Ksiądz Biskup o wielkopostnej triadzie. Zacznijmy od modlitwy.
Niedostatek modlitwy w naszym świecie jest oczywisty. Nie mamy czasu, żeby otworzyć się na Boga i stworzyć Mu przestrzeń do działania. Bez modlitwy wiele obszarów naszego życia pozostaje niewybudzonych. Aż dziw bierze, że tego nie odkrywamy.
Mamy się modlić więcej?
Chodzi mi też o inny wymiar modlitwy. Żeby nie stawała się ona bezduszna.
Czyli, jeśli nasza modlitwa jest przysłowiowym klepaniem pacierzy, to kiedy będzie ich po prostu więcej, niewiele to zmieni.
Wielki Post jest czasem przyglądania się Chrystusowi, bo to On jest dla nas wzorem człowieczeństwa. Można więc wziąć do ręki Biblię, choćby Ewangelię wg św. Łukasza i przyjrzeć się np. zachowaniu Jezusa w spotkaniach z ludźmi. Dzięki temu można by pójść za Nim trochę bardziej.
A jak kwestia wielkopostnej modlitwy wygląda u Księdza Biskupa?
W Wielkim Poście poświęcam na modlitwę zdecydowanie więcej czasu.
Skąd Ksiądz Biskup bierze ten czas?
Pilnuję, żeby nie spędzać go zbyt dużo np. przed telewizorem, czy Internetem. Inaczej ustawiam dzień.
To ciekawe, że ludzie tak samo, jak dawniej, twierdzą, że nie mają czasu na modlitwę, ale znaleźli go na zupełnie nowe aktywności związane np. ze smartfonem. Telefonowi połączonemu z Internetem jakoś udało się wcisnąć w nasz napięty grafik.
Mam na to prostą metodę. Wyłączam go. Czasami sam mam z tym problem, bo przecież ktoś może zadzwonić w ważnej sprawie, którą trzeba się zająć. Ale w Wielkim Poście są godziny, w których mój telefon jest zablokowany.
Czyli do bp. Edwarda Dajczaka w Wielkim Poście czasami nie można się dodzwonić?
Nie można. Przełączam telefon na tryb samolotowy i nikt się nie dodzwoni. Dzieje się tak wtedy, kiedy jestem w kaplicy, albo w domu, ale chcę mieć czas, w którym jestem tylko ja, Bóg i nikt więcej. To są piękne chwile. Zachęcam do nich.
Czasami to jest bardzo trudne. Człowiek idzie nawet na adorację, ale w kieszeni ma telefon ustawiony na "wibracje". Przecież coś ważnego może się zdarzyć. Głowa wtedy zamiast przed Panem, jest w telefonie.
Tak właśnie jest. Ale mam też propozycję szczególnego użycia telefonu w czasie Wielkiego Postu. Działa u nas strona internetowa www.adoracja.net. Kiedy tam się wejdzie, pojawia się transmisja z adoracji Najświętszego Sakramentu, trwającej w kaplicy sióstr klarysek w Słupsku albo w koszalińskim Domu Miłosierdzia.
Czyli jednak modlitwa z telefonem jest możliwa.
Ja mam bardzo blisko kaplicę, więc nie muszę często z tego korzystać. Ale czasami, kiedy na przykład przemieszczam się samochodem, jadę na drugi koniec diecezji, wchodzę na tę stronę i modlę się. To naprawdę jest możliwe. Sprawdziłem to.
Byleby w tym czasie nie prowadzić.
Tak (śmiech). Nie jest to propozycja dla kierowców. To piękna duchowa stymulacja. Można z niej korzystać w każdym miejscu i czasie. Wystarczy włączyć w telefonie tę stronę, choćby na ulicy, i przez klika sekund spojrzeć na Jezusa, pozdrowić Go, poprosić Go o coś, podziękować Mu. Jesteśmy tak bardzo zanurzeni w te wszystkie nośniki, komunikatory, które nas rozpraszają albo prowadzą na manowce, a można z nich w Wielkim Poście uczynić drogę do Boga.
Ale taka modlitwa to jednak nie jest to samo, co adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy.
Oczywiście, że nie. Transmisja jest transmisją. Ale, kiedy patrzymy na monstrancję i duchowo przenosimy się do tamtego miejsca, możemy być w relacji z Bogiem. Jest to pomoc duchowa. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie lekceważyłbym jej.