On, którego śmierć nie dotyczy... Droga Krzyżowa
Tragiczne spotkanie. Matka, która patrzy na cierpienie dziecka. Cierpi razem z nim. Miecz rozdziera jej serce, ale Ona wie: człowiek rodzi się także po to, by cierpieć. Usłyszała to już wcześniej w świątyni. Teraz te słowa nabierają nowego znaczenia. Stają się ciałem, które także krwawi.
Miłość spowodowała, że Bóg potrzebuje człowieka. Na tym polega Jego wielkość i absolutna wolność. Kiedy chce, potrafi zniżyć się do naszego poziomu. Cierpieć jak my, słabnąć jak my. On stworzył człowieka i wezwał go do współuczestnictwa w swoim dziele stwórczym. Złożył na jego barki odpowiedzialność za ten świat. Oddając krzyż Szymonowi, Bóg kolejny raz potwierdza tamto wezwanie z początku czasów. Uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy dla Niego ważni, skoro swoje sprawy jest gotów oddać w nasze, niegodne ręce.
Poprzez miłosierdzie stajemy się coraz bardziej podobni do Chrystusa. Jego oblicze odbija się w naszej duszy jak na chuście Weroniki. Ona potrafiła dostrzec cierpienie Jezusa, pochylić się nad nim. A my? Czy widzimy Jego oblicze w cierpiących?