Tak można sparafrazować przykazanie kościelne. A jak często rzeczywiście należy przystępować do sakramentu pokuty i pojednania?
Takie i inne pytania młodzi ludzie zadali kapucynowi, bratu Tomaszowi Mantykowi OFMCap
Jak zrobić dobry rachunek sumienia?
To jest sztuka, której uczymy się całe życie. Ważne, by nie był robiony tylko od wielkiego dzwonu. Warto uczyć się praktyki codziennego rachunku sumienia. Każdego dnia przed snem zadawać sobie kilka prostych pytań. To pomaga w zidentyfikowaniu mojej głównej wady i postanowieniu, nad czym konkretnie trzeba pracować. Najlepiej robić rachunek sumienia w oparciu o słowo Boże. Trzeba otworzyć dowolny fragment Ewangelii, przeczytać go i w jego kontekście rozważyć, jak wygląda moje życie. Warto czasami posiłkować się rachunkiem sumienia, takim, gdzie w punktach wypisane są możliwe grzechy. Nasz mózg tak działa, że jest nas w stanie przekonać, że wszystko jest okej.
Czy z powodu dużej liczby grzechów lekkich rezygnować z przystąpienia do Komunii św.?
Termin ważności rozgrzeszenia wynosi rok. Przykazanie kościelne mówi, że przynajmniej raz w roku należy się spowiadać, więc jeśli ktoś dłużej niż rok nie był u spowiedzi i było to w pełni świadome, i w pełni dobrowolne, to ma grzech śmiertelny. Jeżeli jednak zastanawiasz się, czy popełniłeś grzech ciężki, czy nie, to zawsze interpretuj wątpliwości na swoją korzyść. Przystępuj do Komunii św., dopóki nie popełnisz grzechu śmiertelnego. Nie ma żadnego innego powodu, dla którego nie powinieneś przystępować do Komunii niż grzech śmiertelny. Komunia nie jest nagrodą za dobre życie, ale jest pokarmem grzeszników. Nigdy nie przystąpisz do Komunii św. na zasadzie, że ci się należy. Pan Bóg zawsze schodzi do ciebie jak do chałupy, która jest przynajmniej trochę brudna. Dlatego przed przyjęciem Komunii zawsze mówimy: "Panie, nie jestem godzien...", i to nie jest wierszyk, to fakt. A Bóg przychodzi z miłosierdzia i z łaski. Człowiek jako grzesznik potrzebuje tej Komunii, potrzebuje tego pokarmu na drogę do świętości. Największą głupotą jest, gdy człowiek może pójść do Komunii, a tego nie robi.
Czym jest grzech świętokradztwa w sakramencie pokuty i pojednania?
Świętokradztwo jest wtedy, gdy ja mam pełną świadomość tego, że zgrzeszyłem, pamiętam o tym w trakcie spowiedzi i z premedytacja tego nie wyznaję. Jednak jeśli ja sobie nie uświadamiałem tych grzechów, to nie ma mowy o świętokradztwie. Może być grzech zawinionej ignorancji, więc trzeba sobie zadać pytanie: czy nie powinienem wiedzieć? Nie ma jednak mowy o świętokradztwie, jeśli o czymś zapomniałem.
Natomiast jeśli ja sobie to uświadomiłem, należy to wyznać przy spowiedzi. Jeżeli człowiek 20 lat oszukiwał na podatkach, ale tłumaczył sobie, że to nic złego, a po tych 20 latach nagle dotarło do niego, że on tak naprawdę ukradł wiele tysięcy złotych, to nie znaczy, że jego przyjmowanie Komunii św. było świętokradztwem, a spowiedzi nieważne. Powinien jednak powiedzieć, że przez 20 lat oszukiwał w rozliczeniach podatkowych i nigdy się z tego nie spowiadał, bo nigdy o tym nie pomyślał. Gdyby prowadził głębsze życie duchowe, to pewnie by pomyślał.
Czy odwlekanie spowiedzi jest grzechem?
Powyżej roku na pewno. Czasami ktoś nie chodzi do spowiedzi pół roku czy dłużej i z punktu widzenia legalistycznego jest w porządku, ale nie chodzi tylko o myślenie prawnicze, ale o relacje. Jeśli natomiast ktoś popełnił grzech śmiertelny i chodzi z tym grzechem pół roku, to pojawia się pytanie, kim jest dla niego Pan Bóg, skoro mu to nie przeszkadza? Ta relacja widocznie umarła i nie ma potrzeby, żeby ją wskrzesić. Wystarczy, że raz do roku wskrzesi ją na dwa tygodnie.
Z drugiej strony, jeśli nie popełniasz grzechów ciężkich, to nie biegaj do spowiedzi co trzeci dzień, bo zamiast na Bożym miłosierdziu, skupiasz się na swoim grzechu. Jeśli nie popełniłeś grzechu ciężkiego, to musisz się nauczyć wytrzymywać dyskomfort tego, że jesteś grzesznikiem powszednim. Czasami biegamy do spowiedzi co tydzień nie dlatego, że kochamy Pana Boga, ale dlatego że jesteśmy zapatrzonymi w siebie pyszałkami, którzy chcą być formalnie bez zarzutu. I taka praktyka spowiedzi zaburza nasze życie duchowe. Zamiast iść w głąb i spotkać się z miłosierdziem, chodzę w kółko przybity do palika mojego egoizmu.
Istnieje praktyka pierwszych piątków, która z punktu widzenia nawet psychologii jest idealna, jeśli chodzi o częstotliwość spowiedzi, bo nasz mózg jest w stanie ogarnąć czas jednego miesiąca. Daje to też pewien rytuał. Trzeba jednak w tym mieć wolność, bo nie chodzi o to, by raz w miesiącu podbić listę.
Jeśli jednak popełniłeś grzech ciężki, chodź do spowiedzi nawet choćby co trzy dni. Nikt się na pewno temu dziwił nie będzie.