O zamkniętej skarbonce i otwartym sercu opowiada ojciec Stanisław Jarosz, paulin.
Ojciec Stanisław Jarosz: Dzielisz się z biedniejszym od ciebie. I nie po to, żeby się pochwalić, ale w imię Pana Jezusa. Bo możesz też dać z tego, co ci zostaje, czego już nie potrzebujesz, co chętnie byś wyrzucił. Popatrz, uboga wdowa tylko grosz wrzuciła do skarbony, a Jezus powiedział, że wrzuciła najwięcej. Dlaczego? Bo dała wszystko, co miała. Już nic nie zostało dla niej.
To trudne...
Sam mam sporo długów z powodu remontu kościoła, ale wiem, że jeśli kogoś wspomogę, to będę miał. Jeśli masz wiarę i podzielisz się nią, to tej wiary nie ubędzie, tylko przybędzie. Masz w sercu miłość i podzielisz się tą miłością, to miłości przybędzie
Czyli tyle masz, ile dasz?
No tak, u mnie się to sprawdza. Jeżeli nie mam pieniędzy, nie mam skąd wziąć, to próbuję się dzielić z ludźmi. I mam tyle, ile potrzebuję. Jeśli zamknę skarbonkę, nie będę miał.
A jeżeli ktoś mówi, że sam jest biedny i nie ma się czym podzielić?
To niech da komuś innemu choć suchą bułkę. Ile razy widziałem w aptece, jak ktoś rezygnował z lekarstw, bo nie miał pieniędzy. A za nim ktoś drugi mówi: „Proszę wziąć lekarstwa, ja dopłacę”. Albo w sklepie ktoś chciał kupić mortadelę i serek topiony, ale zajrzał do portfela i okazało się, że starczy mu tylko na serek. I wtedy słyszy: „Proszę się nie obrażać, ja akurat mam, zapłacę”. To jest bardzo konkretna pomoc. Choćby to była tylko brakująca złotówka.
Cała rozmowa ukazała się w „Małym Gościu Niedzielnym”. Czytaj tutaj: